piątek, 11 listopada 2016

Rozdział ll

2 tyg. później
Ona
Właśnie zaczęłam poranne bieganie. Nie znam jeszcze zbytnio okolicy, jednak obczaiłam, iż w pobliżu jest park. 
No więc zaczęłam biec w stronę tegoż przyjemnego miejsca. Po drodze słuchałam śpiewu ptaków i rozmyślałam nad życiem. Życie to taki film, który sami nakręcany. Nie wiemy kiedy się skończy, dlatego powinniśmy starać się aby ten film sprawił nam przyjemność. Czy moje życie sprawia mi przyjemność? Nie wiem, czasami przychodzą lepsze dni, czasami takie o których chcę zapomnieć...
Moje dalsze rozmyślanie przerwał jakiś idiota, który we mnie wbiegł.
- Co ty robisz! Uważaj! - krzyknęłam wściekła bo przez niego spadłam.
- Przeprasz... Gabi? - zapytał chłopak.
- Yyy Reus? - zapytałam.
- Tak to ja - zaśmiał się - sory, że wbiegłem w ciebie. 
- Nic się takiego nie stało, ale radzę Ci być bardziej uważnym. - pouczyłam.
- Ok. A wiesz, może na przeprosiny dałabyś się namówić na kolację u mnie w domu?
- Wiesz, właściwie to nie mam nic do roboty, dlatego chętnie - odpowiedziałam entuzjastycznie.
- Okey, wyślę Ci adres przez telefon.
- zadeklarował.
- Yyy Marco nie mamy swoich numerów! - zaśmiałam się.
- Ah - postukał się z własnej głupoty po głowie - daj telefon to zapiszę.
Podałam mu mój iPhone 7 plus i czekałam aż zapiszę swój numer. On w tym czasie dał mi swój telefon i powiedział abym zapisała mój numer.
- Ok, mamy swoje numery, więc zapraszam Cię na kolację o 18.00. Oczywiście jeżeli pasuje - powiedział farbowany blondyn.
- Mi pasuje, a więc wyślij mi później adres. Ja już niestety muszę uciekać. Część! - oznajmiłam i pożegnałam chłopaka.
On.
Świetnie! Zbawię Gabrysię do mego domu i tak ją w sobie rozkocham, że sama mi wejdzie do łóżka! Szybko pobiegłem do domu i mimo, że była dopiero jedenasta zacząłem przygotowywać wszystko na wieczór. Wynająłem firmę od sprzątania i gotowania. Rozkazałem co kto ma zrobić, powędrowałam do swojego pokoju, otworzyła laptopa i wszedłem na fejsa.
Nagle usłyszałem jakiś trzask.
Wystraszony pobiegłem na dół a tam kobieta w wieku trzydziestu lat sprzątała rozbite zdjęcie. Szybko do niej podeszłem i zobaczyłem swą ukochaną fotografię. Byłem tam ja, jeszcze wtedy mój przyjaciel Mario i zmarła cztery lata temu Margarita.
Była to nasza ukochana przyjaciółka, niestety zmarła przez tego idiotę, Mario! Od tego czasu go nienawidzę, jednak te zdjęcie, choć z nim było dla mnie ogromnie ważne.
- Co pani najlepszego zrobiła! - wydarłem się na sprzątaczkę.
- Przepraszam z całego serca! - mówiła wystraszona.
- Zadzwonię do pani szefa! - oznajmiłem zły.
- Nie proszę! Jestem samotną matką, mam trójkę dzieci! Ledwo wiążemy koniec z końcem! - mówiła zrozpaczona.
- Guzik mnie to obchodzi! - krzyknąłem - niech pani stąd wyjdzie natychmiast!
Kobieta zalana łzami posłusznie wyszła z mego domu. Prawda była taka, iż nic mnie nie obchodzi, iż ma trójkę dzieci. Trzeba było pomyśleć szybciej niż tłuc me zdjęcie!
--------------------------
Postanowiłam, że Marco będzie na początku nie czuły na krzywdy ludzkie. Jak myślicie Marco prześpi się z Gabi? 
Czy może jednak mu się nie uda? Sama jeszcze nie wiem! Xd
Kolejny rozdział będzie gdzieś za tydzień!
*pozdrawiam!*

czwartek, 3 listopada 2016

Rozdział 1

Ona
Właśnie doleciałam do Niemiec.
Jestem na lotnisku i czekam na mego spóźniającego się już pół godziny, ojca.
Tatulek na pewno sobie zapomniał. A jakże inaczej! Zapytałam sama siebie. Zauważyłam, że na dworze była taksówka.
- A co mi tam! Nie będę przecież od niego zależna! - pomyślałam i powędrowałam w kierunku taksówki. Nagle przypomniałam sobie, że rodzice miesiąc temu zakupili nowy dom. I mądra ja nie znam adresu.
Jedyne miejsce jakie znałam w Dortmundzie to Signal Iduna Park. A niech stracę! Pojadę tam, być może ojczulek ma trening! Postanowiłam wsiadając do taksówki, wcześniej miły pan pomógł mi włożyć walizki do bagażnika.
- Gdzie panienka życzy sobie pojechać? - zapytał uprzejmie.
- Poproszę na Signal Idunę Park! - powiedziałam lekko kaleczącym językiem niemieckim.
- Polka? - zapytał, czym mnie zadziwił.
- Tak, a pan wróżka? - zapytałam.
- Nie Polak, mieszkam w Niemczech bo zakochałem się w pewnej kobiecie...
- i tak oto mężczyzna zaczął do mnie mówić w naszym ojczystym języku. Niestety jego wypowiedź była bardzo długa i jeszcze tak strasznie nudna! O Boże!
Na moje szczęście byłam już pod stadionem, grzecznie zapłaciła kierowcy i wyszłam z auta. Okazało się, że piłkarze mają trening, czyli jest tu mój ojciec! Oczywiście nie znam drogi na murawę! Brawo ja!
Traf chciał, że jakaś sprzątaczka na kierowała mnie. Była dosyć miła, na imię miała Valentina.
W końcu doszłam! Zauważyłam mego ojca krzyczącego na jakiegoś blondaska i chyba.
- Oh no jak on miał! - powiedziałam niechcący na głos, jeszcze po polsku. Wszystkie oczy momentalnie skierowały się na mnie. A jak?!
- Ups! - znów wymsknęło mi się po polsku.
Teraz to wszyscy zaczęli się śmiać. Ja przypomniałam sobie, że ojciec darł się na tego blondaska i Polaka. No jak on miał!?
Ah, Piszczek! Przypomniałam sobie nagle.
Nadal wszyscy swe piękne oczęta kierowali w moją stronę. Na szczęście uratował mnie ojciec.
- Chłopcy! To moja córka, Gabrysia! - przedstawił mnie.
- Hejka! - powiedziałam do nich. Każdy od razu zaczął do mnie podbiegać i się przedstawiać.
- Hejo! Jestem Mario Goetze! Jestem mega przystojny jak widzisz! - jego powitanie rozwaliło mnie doszczętnie.
- Widzę, że jesteś strasznie skromny!  - zaśmiałam się.
- A jak! Skromny, ładny, fajny...
- Cicho siedź grubasie jeden! - ktoś mu przerwał. Był to ten blondyn.
- Ja jestem Marco Reusie, a ten oto to nasz zdrajca, który powrócił! - przedstawił się i popatrzył wrogo na Mario. Widziałam, że Goetze od razu zrobiło się smutny. Szkoda go.
- Dobra koniec tych scen! 20 kółeczek! - krzyknął mój ojciec. Tata nazywa się Paweł Kowalski. Jest trenerem bvb i strasznie denerwujący ojcem! Nigdy nie zapomnę jak na moje szesnastę urodziny przyprowadziłam chłopaka. ( rodzice jeszcze mieszkali w Polsce ). Tata najpierw się uśmiechał, a gdy ja niby poszłam do toalety ( na serio podsłuchiwałam za ścianą ) powiedział, wręcz krzyknął:
- Idź precz od mojej córki! A jak nie to wezmę siekierę i ci nią nogi z dupy powyrywam!
Biedny chłopak gdy mnie widział w szkole uciekał gdzie tylko się dało.
Mimo wszystko jednak kocham tatę!

On
- Koniec treningu! - krzyknął trener.
Powędrowałem z innymi do szatni.
- Ej Reus! - krzyknął Auba.
- Co? - zapytałem .
- Podoba ci się córa trenera, nie? Jak ją przeleciał w ciągu tygodnia to dam ci tysiąc euro! - powiedział roześmiany.
- Okej! - bez chwili zastanowienia się zgodziłem. Łatwa kasa, a laska niezła. Tylko szkoda, że rodzina trenera. Ale cóż.
Po tym jak się ubrałem, wyszłem z szatni i powędrowałam w stronę swojego auta. Koło niego stał mój były najlepszy przyjaciel, Mario Goetze.
- Czego?! - warknąłem.
- Chcę abyśmy się znowu przyjaźnili Marco! - powiedział na jednym oddechu.
- Nie ma szans, po tym co zrobiłeś jesteś tylko moim wrogiem! - krzyknął Reus i odjechał. Biedny Mario wsiadł do swej bryki i pojechał do domu rodzinnego. Tam przynajmniej mógł zjeć dobry obiad i powspominać stare, dobre czasy.

-----------------------------------------
I jak? Podoba wam się pierwszy rozdział? Jeżeli tak to komentujcie, bo bardzo zależy mi na waszych opiniach!😉

sobota, 29 października 2016

Prolog

Ona
Retrospekcja
Rok 2003
- Tato! - zawołała sześcioletnia dziewczynka. Jej  ulubiony miś znów zginął, a więc kto jak nie ojciec ma go nie znaleźć?
- Co się stało, kochanie? - zapytał zatroskany.
- Miś Alfred się zgubił! - dwie łzy spłynęły po twarzy dziecka. Ojciec odrazu przytulił swą córkę. Bardzo ją kochał, a każdy nawet najmniejszy smutek na twarzy ukochanej córeczki był serią kolejnych trosk.
- Ciiii - uspokajał ją 
- zaraz znajdziemy Alfreda.
Gabrysia wspominała troski jej dzieciństwa. Kiedyś jej smutkiem było zaginięcie ukochanego misia, a dziś? O wiele bardziej chciałaby takie powody trosk! Och! Cóż to były za czasy! Te chwile powrócą tylko w wspomnieniach.
Samotna łza spłynęła po jej bladej twarzy. Zawsze była osóbą kruchą i szybko się wzruszała. Dlatego w jej przypadku łzy to był jeden z częstych elementów dnia codziennego. 
Teraz Kowalska siedziała na parapecie swego mieszkania  wspominając oraz myśląc... Już od października z dumą powie, iż jest studentką prawa! 
- Gabryska! Jeszcze nawet nie zaczął się lipiec! A ty co? Już o nauce!  Nie wystarczy Ci świadomość zaliczenia matury na pięć!? - dziewczyna skarciła siebie w myślach. Była bardzo ambitna, więc nikt nie zdziwił się gdy zdała maturą na bardzo dobry. Później dziewczyna postanowiła zostać prawnikiem, jednak teraz nie czas o tym rozmyślać! Już jutro Gabriela Kowalwska jedzie do Dortmundu, do rodziców!


On
Retrospekcja
2005
- Marco! - krzyknął Mario
- Mario! - zawtórował Marco.
Obaj przyjaciele wpadli sobie w ramiona. Dziś był pierwszy września, dla niektórych dzień okropny. Jednak dla chłopców był to najszczęśliwszy dzień. Przyjaciele spotykają się po dwóch miesiącach rozłąki. Marco pojechał do Czech, A Mario do Irlandii. Chłopcy są zadowoleni, że widzą się po tak długim czasie, już snują perspektywy grania w piłkę nożną. 
Marco po upojnej nocy w towarzystwie kochanki wzięło na wspomnienia. Kiedyś był nierozłączni z Mario. Jednak jeden mały fragment ich życia rozbił wszystko na najdrobniejsze kawałeczki szkła. Chociaż, że grają w jednym klubie, reprezentacji, są sąsiadami, gdy się widzą udają, iż się w ogóle nie znają.


Oto prolog! Nie wiem czy wam się spodoba, jednak naszła mnie wena. Jak widzicie Marco i Mario nie są już przyjaciółmi! Dlaczego? Dowiecie się w swoim czasie!

piątek, 28 października 2016

Bohaterowie

Ona

Gabriela Kowalska - ma 19 lat, studiuję prawo. Jest córką trenera Borussii
 Dortmund. Mieszka w Polsce jednak przybywa do Niemiec, do rodziców na wakacje.


On

Marco Reus - ma 24 lata ( tak odmłodziłam go ). Słynny podrywacz i kobieciarz. Jego rekord bycia z kobietą to trzy dni.




O reszcie naszych bohaterów dowiecie się później!!!

Coś od autora.

 Hej! Jestem Sara!
Mój blog będzie opowiadać o losach dwójki ludzi, Gabrieli Kowalskiej i Marco Reusa.
Zaznaczę na samym wstępie, iż trener bvb będzie wymyślony.
A więc zapraszam na blog pt. Marco sam gola nie szczelisz